Blog

Sobota - Mała wyprawa i wielkie lody

2014-07-06 12:44

Przez pół dnia padał deszcz, więc nigdzie nie pojechaliśmy. Dopiero po południu przejaśniło się i pojechaliśmy na rowerach do takiego parku, w którym mieścił się pałac.Mieliśmy nadzieję na lody w oranżerii, ale odbywał się tam ślub. Widzieliśmy również festiwal jogi, gdzie sprzedawane były różne rzeczy: koszulki, maty, książki (oczywiście po holendersku) i jedzenie.Nic takiego jednak nie było, żeby kupić dla Emmy, no może  wyjątkiem patyków, które leżały przy stoisku jednego człowieka w turbanie. Naprawdę!

Przeszliśmy się takim lasem, w którym na prawie każdym drzewie był rysunek jakiegoś ćwiczenia jogicznego.Jedne nawet Seba i Wena zrobili. Widzieliśmy jelenia i ostrożnie zrobiliśmy mu parę zdjęć, przeszliśmy przez most i doszliśmy do zagrody sarenek, które karmiliśmy. Było nawet fajnie, a po drodze do domu znaleźliśmy kolejną równie dobrą jak ,,de Bonito" lodziarnię - ,,Lucjano". Żeby dostać tam trzy gałki lodów, wystarczyło zamówić dwie i kawy. Do kawy za darmo doczepiany był jeszcze jeden malutki lodzik! Polecamy!

Piątek - Oczekiwanie burzy

2014-07-04 19:36

Rano Żyrafa znowu poszła na lekcję holenderskiego. Tym razem jednak ja i Seba nie pojechaliśmy jeździć konno, lecz poszliśmy do minizoo miszczącego się w parku na przeciwko. Widzieliśmy owce, ptaki, konia, osła, króliki, świnki, krowy, psa i kota. Wilk był zachwycony świnkami i krowami, a także ptakami. Okazało się, że umie gwizdać tak, jak one śpiewają. Ja natomiast spędziłam dużo czasu przy kocie. Był duży, miał puszystą sierść (prawie taką, jak ty, Puch!) i wygrzewał się na stole przed małym budynkiem. Głaskaliśmy go. Poniżej możecie go zobaczyć na zdjęciu.

Gdy wróciła Wena, wybrałyśmy się we dwie nad morze. Seba nie chciał, ponieważ nie miałby tam co robić - wczoraj zarobione czerwone plecy. A więc powiedziałyśmy mu, żeby wysprzątał dom (Wilk Cindirella - komentuje Żyrafa) i pojechałyśmy.

    Nad morzem spędziłyśmy o wiele mniej czasu niż poprzedniego dnia. Trochę popuszczałyśmy bańki mydlane, kilka razy skoczyłyśmy przez fale i ponieważ, jak sądziła Żyrafa, zbierało się na burzę, wróciłyśmy do domu. A tam wszystko było pięknie wysprzątane, a Wilk dumny jak paw siedział przy laptopie i oglądał mecz. Oczywiście potem okazało się, że żadnej burzy nie było. Ah, te żyrafie prognozy pogody!

Czwartek - Wilk morski

2014-07-03 14:36

Wybraliśmy się nad morze. Żyrafa urządziła operację "smarowanie kremem". Niestety, Wilk okazał się niegodny zaufania i nie nasmarował się sam kremem, tak jak liczyła na to Żyrafka. Kiedy wróciliśmy do domu, był cały czerwony. Ale zanim spalił się na raka, zdążył jeszcze skoczyć wiele razy przez fale, popuszczać kupionego przez siebie latawca i zrobić wiele innych fajnych rzeczy. Do tych "fajnych rzeczy" zalicza się wygrzewanie się w piaskowym łóżku. Zrobił takie też dla mnie. Takie piaskowe łóżka są tysiąc razy lepsze od ręczników! (uprzedzam, że Żyrafa nie podziela tego zdania, a  sama opalała się na jakimś zapiaszczonym kocu). Ja i Wena kolorwałyśmy też plakaty Super Ekipy, Wilk nie miał ochoty.

W drodze powrtonej wstąpiliśmy do sławnej naleśnikarni. (Żyrafa mówiła, że Seba o niej marzył, więc moim zdaniem powinna nazywać się "Marzenie Wilka"). Naleśniki rzeczywiście były pyszne, a po jedzeniu urządziliśmy sobie sesję zdjęciową z kapeluszem Wilka (możecie zobaczyć poniżej). Ostatnim etapem czwartkowych przygód była gra w kręgle. W pobliżu domu jest, że tak powiem, ,,kręglarnia". Jak się okazało, do gry w kręgle musieliśmy założyć specjalne skarpety i buty. Dziwne, bo kiedy wcześniej grałam w kręgle, nie trzeba było tego robić. "Holenderskie zwyczaje" - jak tłumaczy Wena. W sumie było dość fajnie. Pierwszy mecz wygrałam ja, a drugi Seba. Czwartek był chyba najlepszym dniem.

 

Środa - Kowboje!

2014-07-02 14:11

Wilk miał na szczęście głowę na karku i zabrał aparat fotograficzny. Tego dnia Żyrafa miała rano egzmin z holenderskiego, więc trzeba było coś wymyślić dla mnie i Seby. Pojechaliśmy rowerem Wilka na obrzeża Haarlemu, gdzie znajdowało się miejsce, w którym można było uczyć się jeździć konno. Ściślej rzecz biorąc, to były tam sympatyczne kucyki. Najpierw trzeba było takiego kucyka wyczyścić (nie myślcie, że jest tak łatwo!). Czyszczenie konia zjamowało dość dużo czasu. To ja czyściłam, a Seba tylko pozował do zdjęcia, jakby co. W końcu jednak przyszedł czas na naukę jazdy. Okazało się, że kiedy jedzie się w górę, trzeba pochylić się do przodu, a gdy w dół - do tyłu. W czasie wędrówki mojego kucyka bardzo męczyły komary, tak, że często parskał (uuuu, biedny - komentuje Żyrafka). Ale było bardzo fajnie. Wena liczyła, że się załapie, żeby to zobaczyć, ale pojechała złym pociągiem i przez to spotkaliśmy się dopiero w drodze powrotnej. Zjedliśmy lunch, czyli kanapki, w jednej restauracji, po czym wybraliśmy się na zwiedzanie kanałów. Siedzieliśmy w łódce i płynęliśmy, a przewodnik opowiadał różne rzeczy o mijanych miejscach. Żyrafę bardzo to ciekawiło, za to mnie nie za bardzo.Uważam, że najlepszym elementem tego dnai była jazda konna.

Wtorek - Odkrywcy wyspy

2014-07-01 13:39

Seba miał wolne dopiero w środę, więc wybrałyśmy się w dwójkę nad morze. Co prawda nasz plan był taki, by iść do aquaparku, ale zrobiło się ciepło i w końcu zrobiłyśmy inaczej. Nie zdjęłyśmy nawet sukienek, ale i tak było fajnie. Bawiłyśmy się w odkrywców wyspy ( bo tam są takie wysepki), puszczałyśmy bańki mydlane, robiłyśmy z piasku model bazy Super Ekipy i jadłyśmy lody. Wieczorem urządziliśmy sobie wieczór filmowy ze świetnym filmem "Atlantyda, zaginiony ląd", który znaleźliśmy na You Tubie. Pasuje właściwie do dnia.

Poniedziałek - 7 środków transportu

2014-06-30 13:18

Musieliśmy wstać bardzo wcześnie. I tu zaczęła się cała historia. Podróżowalismy siedmioma środkami transportu! Jeżeli koniecznie chcecie wiedzieć,  to przeczytajcie tylko:

1. Samochód Pucha

2. Samolot

3. Autobus

4. Pociąg nr 1

5. Pociąg nr 2

6. Pociąg nr 3

7. Rower

Ale opłacało się! Zrobiliśmy sobie obiad na piknikowo w parku. Było bardzo miło, a na koniec poszliśmy do lodizarni ,,de Bonito" na jedne z najlepszych lodów świata!

Cruquius i ukryte drewniane miasto

2014-05-03 21:44

 

W weekendy kontynuujemy nasze holenderskie wycieczki. W tą sobotę wybraliśmy się do Cruquuis - przepompowni wodnej. Po drodze spotkaliśmy figlarne krowy, z którymi natychmiast zrobiliśmy sobie zdjęcia. Sama przepompownia była wygląda naprawdę okazale. Pokaz maszynerii był imponujący, a krótka animacja uświadomiła, jak dzielni Holendrzy przez wieki musieli zmagać się z wodą. W pobliskiej kawiarni  zjedliśmy zupę szparagową , a w przydrożnej budce kupiliśmy truskawki, aby poczuć smak wakacji. Później ruszyliśmy w kierunku koszmarnego Hoofddorp – tak kwadratowego miasta „od linijki” jeszcze nie widziałam. W  drodze powrotnej odkryliśmy drewniane miasteczko schowane w lasie. Niestety, nie mieliśmy czasu, aby zwiedzić je w zupełności, bo zbliżał się zachód słońca, ale myślę, że jeszcze tam wrócimy... może  z Kami?

SUPEREKIPA W DELFINARIUM

2014-04-19 10:20

W sobotę wielkanocną wysłaliśmy Pucha, Mamę i Żabę do Delft i wybraliśmy się w trójkę (Wilk, Żyrafa i Kami) do delfinarium. Droga była długa i żmudna, bo przesiadaliśmy się chyba cztery razy (Wilk nas tak zwodził), a do Hardwijk dojechaliśmy dopiero koło 15, ale było warto! Widzieliśmy foki, morsy, płaszczki, małe rekiny, rozgwiazdy i krewetki. W podwodnej kawiarni oglądaliśmy delfiny, które podpływały do szyby, żeby się z nami przywitać.  A na koniec oglądaliśmy niesamowity pokaz akrobacji delfinów ze światłami, muzyką, skokami, piruetami i tańcem...Po występie przyglądałyśmy się karmieniu fok i przy okazji zaliczyłyśmy z Kami zimny prysznic. A żeby uczcić udaną wyprawę, Wilk zaprosił nas na frytki, którymi dzieliłyśmy się z wróbelkami i dość żarłoczną kaczką i pyszne lody w polewie czekoladowej (Weny ulubione). A dla Borsuka kupiłyśmy na pocieszenie kartkę z delfinami. Zdjęcia wybrane przez Kami!

PARK WYDMOWY (het Nationaal Park Zuid-Kennemerland).

2014-03-15 21:27

 

Niedaleko nas, w Bloemendaal, znajduje się Narodowy Park Wydmowy (het Nationaal Park Zuid-Kennemerland). Wybraliśmy się tam w marcu, w jedną ze słonecznych sobót. Postanowiliśmy dotrzeć do morza. Okazało się, że droga zajęła nam około dwóch godzin. W środku parku znajduje się malownicze jezioro. Odpoczęliśmy w spalonej słońcem trawie, a w kawiarni nad morzem wypiliśmy świeży sok z pomarańczy. W drodze powrotnej towarzyszyła nam para byków (Seba się przestraszył!), a całą wyprawę zakończyliśmy w jednej z kawiarni nad morzem, patrząc na piękny zachód słońca. Nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy tam całą ekipą.

 

KARNAWAŁ W HOLANDII

2014-02-22 19:50

Tak, jak obiecaliśmy, piszemy o karnawale. Tradycja ta obchodzona jest jedynie w południowej, katolickiej części Holandii.  Karnawał trwa 5 dni i przypada na tydzień przed początkiem postu. W tym roku dość późno, bo pod koniec lutego. Wielu Holendrów bierze wolne, aby móc świętować bez przeszkód. Niektórzy zbierają pieniądze cały rok wydają je w te parę dni. Ulice pełne są kolorowych przebierańców, impreza zaczyna się każdego dnia o 11 i trwa do białego rana, każda kawiarnia i restauracja zamienia się w dyskotekę. Kolorowe szaleństwo. Wszędzie confetti, serpentyny i muzyka. Potwierdza się moje spostrzeżenie: Holendrzy umieją się bawić. A ci z południa są szczególnie imprezowi.

W tym roku postanowiliśmy też się przebrać: ja byłam Francuzem -  na głowie beret (prezent urodzinowy od paczki z Francji), Mama Seby pożyczyła mi koszulę w paski (którą jeszcze nosiła babcia Wilka) i kamizelkę Bena, przydała się również torba, którą dostałam w tym roku od Aniołka („there is always good time for Paris”). W supermarkecie kupiliśmy bagietkę. Seba dorysował mi kredką do oczu wąsy. Wilk z braku laku został Robin Hoodem (potem żałowaliśmy, bo przypomnieliśmy sobie, że Ben ma krakowska czapkę, ale nic nie szkodzi - będzie na następny rok ;-). Trzeba przyznać, że pogoda też dopisała.

W klubie „Rembrandt” spotkaliśmy się z przyjacielem Sebastiaana – Iwanem, ubranym w szlafrok w zebrę i przeciwsłoneczne okulary. Świętują i tańczą wszyscy, niezależnie od wieku: dzieci mają dyskoteki od 18 do 22, a potem przychodzi czas na dorosłych. Przebierają się też wszyscy, i to bardzo różnorodnie. Każdy lokal rozdaje specjalne broszki w uznaniu za najbardziej pomysłowe kostiumy (ja dostałam dwie). Trochę więcej kłopotów było z bagietką, bo parę osób miało na nią chrapkę i Seba musiał ich przegonić. Byliśmy w 4 różnych miejscach, również w szkole tańca, gdzie spotkaliśmy się z Anitą, Benem i ich znajomymi.

Następnego dnia- w niedzielę poszliśmy na karnawałową paradę  pojazdów w Boxtel. Pojazdy- platformy są budowane cały rok z papieru masche i drewna, przez specjalne kilkuosobowe ekipy. Najpiękniejsze mają poruszające się kolorowe rzeźby. Platformy te najczęściej są to przyczepy ciągnięte przez traktory. Na zwycięzców czeka nagroda. Pojazdom towarzyszą  przebierańcy. Dzieci rzucają serpentyny i confetti. Cały pochód jest bardzo radosny. Popatrzcie sami!

1 | 2 >>

Tagi

Nie znaleziono żadnych tagów.


Załóż własną stronę internetową za darmo Webnode