Wilk w niebezpieczeństwie!
Dziś rano, jak co dzień Wilk wyjechał o świcie do pracy. Tuż przed dziewiątą usłyszałam wibracje telefonu. Było to bardzo nietypowe, bo raczej się nie zdarza, żebym otrzymywała telefony w porannych godzinach. Ogarnął mnie niepokój. To był Wilk. Błyskawicznie odebrałam telefon. Przerażony Seba krzyczał, że stoi na autostradzie i muszę szybko znaleźć....i tu wiadomość się kończyła. Nie rozumiałam, co muszę wyszukać w internecie. Seba powtarzał pięć razy, nie byłam w stanie pojąć. Zadzwoniłam do Pucha, ale on też nie był pewien, o co może Sebastiaanowi chodzić. Seba oddzwonił. Prosiłam, żeby na spokojnie przeliterował słowo, które powinnam wpisać do wyszukiwarki. Udało się chyba za piątym razem. Okazało się, że chodziło o auto holujące (wegenwacht).
Do Seby przyjechała pomoc drogowa (dopiero teraz potrafię odnaleźć odpowiednie słowa, w stresie nie byłam w stanie przypomnieć sobie, nazwać, czego Seba mógłby potrzebować). Okazało się, że naprawa auta kosztowałaby 800-900 euro, więc Seba wolał odholować je do złomowni. Żegnaj autko, żegnaj fordziku...
Odetchnęłam jednak z ulgą, że Wilk jest cały i zdrowy i dał radę zjechać na pobocze zanim auto uległoby wypadkowi.