Sobota - Mała wyprawa i wielkie lody
Przez pół dnia padał deszcz, więc nigdzie nie pojechaliśmy. Dopiero po południu przejaśniło się i pojechaliśmy na rowerach do takiego parku, w którym mieścił się pałac.Mieliśmy nadzieję na lody w oranżerii, ale odbywał się tam ślub. Widzieliśmy również festiwal jogi, gdzie sprzedawane były różne rzeczy: koszulki, maty, książki (oczywiście po holendersku) i jedzenie.Nic takiego jednak nie było, żeby kupić dla Emmy, no może wyjątkiem patyków, które leżały przy stoisku jednego człowieka w turbanie. Naprawdę!
Przeszliśmy się takim lasem, w którym na prawie każdym drzewie był rysunek jakiegoś ćwiczenia jogicznego.Jedne nawet Seba i Wena zrobili. Widzieliśmy jelenia i ostrożnie zrobiliśmy mu parę zdjęć, przeszliśmy przez most i doszliśmy do zagrody sarenek, które karmiliśmy. Było nawet fajnie, a po drodze do domu znaleźliśmy kolejną równie dobrą jak ,,de Bonito" lodziarnię - ,,Lucjano". Żeby dostać tam trzy gałki lodów, wystarczyło zamówić dwie i kawy. Do kawy za darmo doczepiany był jeszcze jeden malutki lodzik! Polecamy!